Kiedy tylko zobaczymy pierwsze promienie słońca, od razu mamy ochotę zrzucić ciężkie swetry! Pod wieloma warstwami nasza skóra nieraz się pociła, ale i przesuszała przez ciągłe ocieranie materiałem oraz zmiany temperatur. W ciepłe miesiące część tych problemów znika, ale pojawia się parę nowych, którymi warto się zainteresować.
Czymś,
na co zimą możemy nie zwracać tak bacznej uwagi, są stopy. Gdy
jednak już chcemy przeskoczyć w sandałki, stopy mogą nie być w
kondycji, jaką zechcemy pokazać. Z problemem rogowacenia możemy
radzić sobie na kilka sposobów. Jednym z nich są pumeksy, tarki i
frezarki do stóp, jednak ich stosowanie bywa zdradliwe, bo jeśli
zetrzemy za dużo, uszkodzimy skórę i ta szybko wróci do stanu
sprzed zabiegu. Znacznie lepszą opcję stanowią kremy z 10-30%
mocznika, który zmiękcza twardy naskórek. Regularne wieczorne
stosowanie da nam efekt miękkich stóp.
Po
założeniu krótkich spodenek lub sukienki na światło dzienne
wychodzi też kolejny kłopot - cellulit. To kwestia głównie
estetyczna, choć rozwinięte stadia bywają bolesne. Jeśli
estetycznie Ci on nie przeszkadza, to nie ma się czym martwić, ale
gdybyś chciała ujędrnić objęty nim obszar i poprawić wygląd
skóry, pomocną opcją są peelingi, masaże produktami z kofeiną,
czy bluszczem w składzie, a także szczotkowanie. Szczotkowanie
pobudza krążenie, pomaga ograniczyć zastoje limfy oraz lepiej
odżywić komórki, co przekłada się na zwiększenie elastyczności
i jakości naskórka.
Szczotkowanie
najlepiej wykonywać przed kąpielą, zaczynając od stóp i idąc w
górę ku sercu. Szczotkę należy dobrać do wrażliwości swojej
skóry, a w przypadku skłonności do rozszerzania naczynek, wybrać
najdelikatniejsze włosie i zachować ostrożność, by nie
spowodować powstania pajączków. Po kąpieli natomiast dobrze jest
jeszcze wmasować ulubiony produkt.
Skóra
na ciele po zimie może być nadal przesuszona, więc cały czas
najlepiej jest pamiętać o balsamowaniu. Cięższe masła można
wymienić na balsamy lub mleczka, zależnie od potrzeb i stosować
tak często, jak wymaga stopień przesuszenia. Gorące i długie
kąpiele mogą ten problem pogłębiać, zatem ich skrócenie lub
obniżenie temperatury wody zrobi różnicę.
Być
może Cię to zaskoczy, ale odsłonięcie ciała, a nawet
balsamowanie, czasem nie załatwia sprawy! Opalanie lub aktywne
spędzanie dużych ilości czasu na słońcu powoduje pogrubienie
naskórka w reakcji obronnej skóry na UV. Pogrubiona i wysuszana
promieniowaniem skóra zaczyna się łuszczyć. Pomocne będzie
oczywiście aplikowanie balsamów po kąpieli, złuszczające
peelingi, ale przede wszystkim stosowanie kremów z filtrem.
Wiele
z nas lubi efekt opalonej skóry, ale samo opalanie jest bardzo
niezdrową przyjemnością. Niewielkie dawki słońca co prawda
powodują produkcję witaminy D i poprawę humoru, ale prowadzą do
przebarwień, oparzeń, rozkładu kolagenu budującego skórę, jej
szybszego starzenia, a nawet nowotworów. Zdecydowanie dobrze jest
się zaopatrzyć w krem z SPF i smarować nim ciało przed wyjściem,
ale także pamiętać o kapeluszu, czy okularach przeciwsłonecznych.
Co
w przypadku, gdyby opalanie nie wyszło i skóra została poparzona,
czerwona i piekąca? Najlepiej do tego nie dopuścić, ale gdy już
się stanie, ratunkiem są kosmetyki zawierające kojący pantenol
przyspieszający gojenie, przeciwzapalną alantoinę lub aloes.
Często takie produkty działają również chłodząco, więc
przynoszą ulgę rozgrzanej skórze. Przy braku takich kosmetyków
można się ratować domowymi zapasami, jak chłodny jogurt naturalny
zawierający przeciwzapalny kwas mlekowy i redukujące rumień
probiotyki.
Znacznie
zdrowszą alternatywą opalania jest skorzystanie z samoopalacza.
Podczas gdy naturalnie zabarwienie skóry powstaje jako reakcja
obronna na działanie promieni słonecznych, by chronić nasze
komórki przed uszkodzeniami, działanie samoopalacza jest bardziej
powierzchowne. Zawarte w nim substancje reagują z białkami naskórka
i po kilku godzinach tworzą kolor opalenizny.
=>
Jak dokładnie powstaje opalenizna? Przeczytaj wpis o melanogenezie,
by dowiedzieć się więcej TUTAJ.
Jego
natężenie zależy od użytej substancji, ale też partii ciała - w
miejscach, gdzie naskórek jest grubszy, jak na kolanach, łokciach,
czy wierzchach stóp, kolor staje się intensywniejszy. By taki efekt
zminimalizować, warto dzień wcześniej wykonać peeling całego
ciała oraz użyć nawilżającego balsamu, a samoopalacz aplikować
gąbką lub rękawicą, by uniknąć zabarwienia dłoni i równo
rozłożyć kosmetyk.
Zamiast tradycyjnego samoopalacza możesz wykorzystać nasz olejek lub masło do ciała z kompleksem Tan Oleobooster®, który bazuje na oleju sezamowym i tamanu oraz tyrozynie, czyli prekursorze melaniny zabarwiającej skórę. Dzięki niemu kosmetyki z serii Solari przyspieszają powstanie opalenizny bez wystawiania się na promieniowanie słoneczne oraz pozwalają utrzymać dłużej ładny koloryt po ewentualnym opalaniu. Są też świetnym dodatkiem rozświetlającym skórę i ją pielęgnującym dzięki zawartości odżywczego oleju z pestek malin, rokitnika, masła shea i kakaowego oraz nawilżającego mocznika.